Gdyby ktoś mi powiedział 10 lat temu, że moje życie związane będzie z fundacją onkologiczną, byłabym nie lada zdziwiona. Pracowałam wówczas w międzynarodowej korporacji, opiekowałam się klientami agencji, mój dzień był wypełniony spotkaniami i burzami mózgów, często podróżowałam.
Pewnego dnia ten świat runął, odkryłam guzek w piersi. Dla mnie to był koniec wszystkiego. Wtedy tak myślałam. W trakcie badań, diagnoz, próby ogarnięcia tego co mi się przydarzyło, ktoś dał mi namiar do Fundacji Rak’n’Roll i Magdy. Mimo wielkich oporów i strachu, przełamałam się. Pojechałam, posłuchałam, niewiele do mnie wówczas dotarło, ale postanowiłam, że co będzie to będzie, ale będę walczyć i brnąć do przodu. Udało się. Pamiętam jak napisałam o tym Magdzie: „Magda, wróciły ostatnie wyniki po operacji, chemii i radioterapii, wszystko jest ok, dzięki!”. Magda, jak to Magda odpisała swoim słynnym: „Yupppi! Super! Bardzo się cieszę!”. Wydawało mi się, że wszystko wróci do znanego mi porządku, wrócę do korporacji i będę dalej wiodła swoje niczym nie zmącone życie. Tak się nie stało, pewne rzeczy się zmieniły, priorytety stały się inne, wyścig szczurów już nie był dla mnie. Potem odeszła Magda i nagle to, co robiłam jeszcze bardziej straciło sens.
Kiedy zadzwonił do mnie Jacek Maciejewski i spytał czy nie chciałabym pomóc mu z Fundacją, bo on nie może tego tak zostawić, to trzeba kontynuować, nie zastanawiałam się nawet przez sekundę. To było tak oczywiste i naturalne, że musiało się wydarzyć. Podjęłam wyzwanie nie tylko dla Magdy, ale też dla siebie. Początki były trudne, bo sytuacja Fundacji była mocno niepewna i mało stabilna. Powiedzieliśmy sobie wtedy, że nie można zaprzepaścić marzenia Magdy, nie można pozwolić by to, co już wypracowała poszło na marne. Zakasaliśmy rękawy, nabraliśmy mnóstwo pokory, zaczęliśmy się uczyć i składać wszystko do kupy. Pojawili się ludzie chętni do pomocy. Zaczęły powstawać plany jak robić to, co zaczęła Magda. Powstały pomysły na nowe projekty. Zaczęli zgłaszać się partnerzy i ludzie, którzy chcieli nam pomóc, aby to się dalej kręciło. To był czas ciężkiej pracy i budowy.
Patrząc na to gdzie jesteśmy teraz, czuję dumę, że znalazła się grupa ludzi, dla których to, o czym marzyła Magda było na tyle ważne, że oddali całe swoje serce tej Fundacji. Mamy z czego być dumni; zebrane ogromne środki na pomoc podopiecznym, setki darmowych peruk, odnowione poczekalnie onkologiczne, flagowe projekty jak Boskie Matki i IPoRaku, projekt Rollinowy i mnóstwo planów, które powstają każdego dnia. Mam nadzieję, że jeszcze wiele przed nami, marzę, aby Fundacja dalej się rozwijała. Mam nadzieję, że Magda, patrząc na nas tam gdzieś z góry, uśmiecha się tym cudnym uśmiechem i krzyczy to swoje słynne: „Yupppi!”
Joanna Rokoszewska-Łojko